Madera - przewodnik
Madera, czyli pływający ogród Europy. Wyspa oddalona o 1000 km od Lizbony i prawie 600 km od zachodniego wybrzeża Afryki, na której panuje wieczna wiosna: w zimie temperatura spada do 12, a w lecie sięga 25 stopni, a więc stanowi perfekcyjne miejsce na wakacje. Udało mi się ją zwiedzić tuż przed tym, jak ludzie na całym świecie zamknęli się w domach. Mija prawie rok i - trochę, by powspominać, trochę, by Was zainspirować - podzielę się swoim przewodnikiem po tej portugalskiej, kolorowej krainie ponchy, ryby i bananów. Tak naprawdę nawet nie trzeba planować tam wycieczki, by zapoznać się z tym wpisem, możecie potraktować to jako relaks dla oczu :)
Funchal
W stolicy mieszka połowa ludności wyspy, jest bardzo miejsko - znajdziemy liczne restauracje lokalne i sieciówki, znane sklepy, sławny targ Mercado dos Lavradores oraz sporo punktów, które trzeba odwiedzić będąc na Maderze, jak ogrody botaniczne. Krótko mówiąc, Funchal to polecana baza wypadowa - położone jest na południu, gdzie pogoda zachowuje się bardziej przewidywalnie niż na górzystej północy. Mieszkałyśmy z Mamą w hotelu Vidamar i poruszałyśmy komunikacją miejską (autobusami), pieszo (bardzo przyjemnie robi się kilometrowe spacery) oraz autokarem na wykupionych wycieczkach po reszcie wyspy - o tym później. Można wynająć samochód, natomiast trzeba być doświadczonym kierowcą z uwagi na strome i wąskie ulice na całej wyspie.
Nasz pierwszy spacer po okolicy od razu uświadomił mi, dlaczego Maderę nazywają pływającym ogrodem. Gdzie nie spojrzeć zalewają nas bajeczne kolory i różnorodność roślin, każde zdjęcie wygląda pięknie i nawet nie wiesz, kiedy robisz tyle kilometrów pieszo, że aplikacja w telefonie wysyła alert - wyluzuj, to do Ciebie niepodobne!
Dotarłyśmy do portu - tam można zobaczyć muzeum Cristiano Ronaldo oraz jego pomnik, jeśli ktoś jest fanem. My zwróciłyśmy uwagę na wysunięty na wodzie murek i schodki i podążając nimi odkryłyśmy... no cóż, nasze odkrycie było trochę śmieszne, trochę z gatunku "niewyjaśnione historie"! Okazuje się, że murek nie należy do Madery... W 1903 został sprzedany przez Króla Portugalii i stanowi oddzielną wyspę, na straży której stoją koty. Znaleźć można tabliczkę z adresem strony www.fortesaojose.org (nie działa, ale wpisując w wyszukiwarkę Forte Sao Jose znajdziecie więcej informacji o tej sprawie) oraz konto, na które przyjmowane są datki dla mruczących strażników, można też samodzielnie je dokarmić. Dla mnie to fantastyczny smaczek podczas zwiedzania miasta na własną rękę :)
Wizytę na Mercado dos Lavradores proponuję odbyć w ramach nacieszenia oka, bo ceny i charyzma sprzedawców stwarzają zagrożenie dla Waszego portfela! Owoce i warzywa lepiej kupować w sklepach spożywczych albo małych stoiskach poza centrum. No i nie dajcie się nabrać na historię o produkcji rzeczy z korka - wcale nie odbywa się na Maderze, nie ma z nią związku, a sklepów z nim jest cała masa i łatwo się nabrać na „pamiątkę”.
W Funchal koniecznie przejdźcie się Rua de Santa Maria lub - moja prywatna nazwa - krakowski Kazimierz na Maderze. Mój znajomy z Krakowa w momencie, gdy piszę ten post spędza tam właśnie urlop i potwierdził - można poczuć się jak na najbardziej klimatycznej i dla nas sentymentalnej dzielnicy Krakowa. Pokuszę się jednak o stwierdzenie, że nawet jeśli nie mieliście nigdy okazji być na Kazimierzu, Rua de Santa Maria wciąż będzie przyjemnym elementem wycieczki - tu znów zobaczymy murale, kamienice, wąskie kamienne uliczki, masę restauracji i lokalnych sklepików. Jest pięknie.
Niedaleko Rua de Santa Maria jest kolejka, którą można dostać się do ogrodów botanicznych. Jest to wycieczka na cały dzień, tzn. warto wsiąść do kolejki rano, by mieć dość czasu na oba ogrody i zdążyć na ostatni wagonik powrotny. Podczas kilkunastominutowego wyjazdu na górę kolejką można zaobserwować pozostałości domów zniszczonych przez powódź ponad 10 lat temu. Na Maderze rzadko pada, ale wtedy w związku z silnym deszczem w górach woda porwała drzewa i skały niszcząc miasto.
Ogrody botaniczne
W cenie kolejki jest wejściówka do ogrodu botanicznego, ale na górze są dwa! Warto po zobaczeniu pierwszego (w cenie) dokupić wejściówkę i wejść do jednego z trzynastu najpiękniejszych ogrodów na świecie. Nazywa się Jardim Tropical Monte Palace i jest stworzoną przez prywatnego właściciela galerią sztuki w ogrodzie, gdzie każda strefa poświęcona jest innej kulturze i oczywiście różnej roślinności.
To właściwie wizytówka pierwszego z ogrodów (tego w cenie biletu na kolejkę) - kwiecisty, patchworkowy dywan, którego układ zmienia się zależnie od ogrodników - ci tworzą różne wzory i napisy, więc ciągle można zobaczyć go w nowej wersji!
Wycieczka z delfinami
Jedną z największych atrakcji dla mnie była możliwość uczestniczenia w wycieczce, podczas której obserwuje się delfiny w ich naturalnym środowisku - oceanie. W tej konkretnej firmie organizującej rejsy pracują biolodzy badający życie w wodzie otaczającej Maderę. Oznacza to również, że na lądzie są ludzie mający łączność z kapitanem łódki i przekazują informacje, gdzie dostrzegają sygnały obecności delfinów i kierują wycieczką, byśmy mogli zobaczyć je na wolności. To dużo lepsza opcja niż jakiekolwiek delfinarium, gdzie zwierzęta trzymane są w niewoli i tresowane. Miałam okazję być w delfinariach lata temu bez świadomości, że przyczyniam się do krzywdy mojego ulubionego zwierzątka, więc ta wycieczka na Maderze to coś zupełnie innego i milszego dla ducha. W tej samej firmie wynajęłyśmy też rejs wokół wyspy, podczas którego miałyśmy idealny widok na całą wyspę i jej otoczenie.
Câmara de Lobos
Podczas wycieczki z delfinami podpłynęliśmy na chwilę do zatoczki przy Câmara de Lobos, zatem widząc miasto z wody od razu wciągnęłyśmy je na listę miejsc do odwiedzenia również na lądzie. To dawna wioska rybacka, gdzie zobaczyć można np. ciekawy streetart zwracający uwagę na zanieczyszczenie wód i troskę o środowisko. Tam też usiadłyśmy w restauracji, by skosztować tradycyjnej ryby podawanej w wyjątkowy sposób na Maderze. Mowa o espada con banana, czyli pałaszu czarnym z bananami - u nas dodatkowo z sosem z marakui. Jeśli po obiedzie będziecie mieli ochotę na coś słodkiego i zimnego, zamówcie Nikitę. Ja będąc na Maderze byłam w trakcie swoich miesięcy abstynencji, dlatego wybierałam opcje bezalkoholowe, ale Nikitę czyli szejk lodów z ananasem zamówicie również z "prądem" :). Ten smak jeszcze długo towarzyszył mi w Polsce, gdy odtwarzałam go w domu.
To wszystko opisane powyżej zobaczycie bez konieczności przemieszczania się po wyspie, jeśli nocujecie w Funchal. Teraz czas na pozostałe atrakcje na wyspie, do których dostać się można autobusem, samochodem lub autokarem z przewodnikiem. Przede wszystkim trzeba pamiętać o tym, że na Maderze jest mnóstwo stref klimatycznych, dlatego na dalsze wyprawy trzeba mieć elementy odzieży na każdą ewentualność - w chwilę można doświadczyć pełnego słońca, zaraz silnego wiatru a nawet przelotnego opadu.
Lewady
Główną formą aktywnego spędzania czasu na Maderze są tzw. lewady, czyli ścieżki wzdłuż kanałów noszących wodę. W górach jest jej bardzo dużo, a wybrzeża są suche - człowiek zasiedlając wyspę pomyślał więc o stworzeniu sieci kanałów rozprowadzających deszczówkę po całej szerokości wyspy, by móc rozwijać uprawy. Początkowo osadnicy hodowali tu trzcinę cukrową i na tym się wzbogacili. Lewady to ciągnące się kanały wzdłuż których utworzono ścieżki trekkingowe o różnym stopniu trudności, długości, ale wszystkim towarzyszą wspaniałe widoki i zapach drzew i kwiatów. Całkowita długość wszystkich lewad to ok. 2500 km na wyspie mającej 57 km długości i 22 km szerokości.
Wschód Madery
Santana
Przyznaję, że Santana to typowa atrakcja turystyczna pod Instagram. Opisywana jako miasteczko z tradycyjnymi domkami Maderyjczyków w charakterystycznej kolorystyce i z dachem pokrytym strzechą. I prawda - te domki tam są, ale wcale nie jako zachowane miasteczko, a dosłownie trzy lub cztery domki ustawione obok siebie, które wyglądają pięknie z zewnątrz; wewnątrz natomiast są to sklepiki z pamiątkami. Koniecznie trzeba strzelić fotkę, bo uroku odmówić im nie można i jechać dalej.
Pico do Arieiro
Trzeci co do wysokości szczyt na Maderze, na którym doświadczyłyśmy silnego wiatru. Ważny punkt dla poszukiwaczy krajobrazów i wędrówek. Zaraz obok jest baza wojskowa, gdzie oczywiście zwiało mi czapkę i wykazując się zerowym instynktem przetrwania wdarłam się, by ją odzyskać...
Laurissilva
Dla mnie ciekawy punkt wycieczki na Maderę przez związaną z nim historię zasiedlania wyspy. Przed przybyciem Portugalczyków w XV wieku na Maderze nie mieszkał nikt. Człowiek zastał tu ogromne lasy, które - by móc się osiedlić - stopniowo zaczął wypalać, pozbywając się około 80% laurissilva - unikatowego, liczącego kilka milionów lat lasu wawrzynowego. Po tym, jak ich powierzchnia się zmniejszyła, zaczęto sprowadzać gatunki roślin z całego świata i przyjmowały się bez problemu dzięki bogatej glebie i stałym temperaturom. Możliwość zobaczenia takiego reliktu zrobiła więc na mnie ogromne wrażenie.
Ponta de São Lourenço
Najbardziej wysunięty na wschód "ogon" Madery, do którego nie doprowadza się wody, więc to tu można przekonać się, jak wyglądałoby południe wyspy bez ingerencji człowieka.
Zachód Madery
Porto Moniz
Piękne miejsce, w którym zobaczyć i skorzystać można z naturalnych basenów utworzonych z lawy.
Cabo Girão
Punkt widokowy z przeszklonym balkonem nad klifem dla miłośników widoczków.
Wino
Pierwotnie Madera była idealnym miejscem dla Portugalczyków do uprawy trzciny cukrowej i na nim - białym złocie - bogacili się osadnicy. Później zaczęli produkować wino o nazwie Madeira, z którym wiąże się kolejna ciekawostka: pewnego razu drogą morską zabrano beczki z winem, by sprzedać je w Azji. Tam się nie przyjęło, a po powrocie Maderyjczycy odkryli, że wino nabrało zupełnie nowego smaku, postanowili więc... pływać z nim przez równik, zanim trafi do sprzedaży, jakby fakt przekraczania równika nadawało mu magicznych właściwości...
Dopiero po stu latach ktoś wpadł na to, że nie chodzi o równik, tylko o fakt, że w trakcie transportu wino się PODGRZEWA i w ten sposób nabiera charakterystycznego smaku. ZAJĘŁO IM TO WIEK.
Poncha
Drugim popularnym alkoholem na Maderze jest poncha, czyli rum (a w zasadzie bimber) produkowany z trzciny cukrowej wymieszany z miodem wielokwiatowym i sokiem np. z cytrusów lub innych owoców.
Nie powiem Wam oczywiście, jak smakuje wino ani poncha, bo nie piłam wtedy alkoholu. Oba są przez turystów chętnie zabierane do domu w charakterze pamiątki.
Lotnisko
To już końcówka mojego wpisu, zatem nie sposób nie wspomnieć o lotnisku - krążą wokół niego mrożące krew w żyłach historie, że to największe wyzwanie dla pilotów i skrajnie niebezpieczny pas, ale to nieprawda. Zostało wybudowane na 180 kolumnach przy brzegu i faktycznie - piloci muszą przechodzić specjalne szkolenie, by uzyskać osobną licencję na lądowanie przy specyficznych warunkach związanych z oporem powietrza znad oceanu. Czasem odwołują loty, gdy wiatr jest zbyt mocny, jednak nie zdarzył się tam nigdy wypadek i my również nie odczułyśmy różnicy między tym a innymi lotniskami.
Ceny
- Nocleg Airbnb w Funchal: 30-50 euro za noc (Info od mojego znajomego, który aktualnie przebywa na Maderze. My miałyśmy wykupioną wycieczkę hotel+loty.)
- Wycieczka z delfinami w Rota dos Cetáceos: 50 euro od osoby
- Całodniowa wycieczka z przewodnikiem na wschód lub zachód wyspy (jeden kierunek to jedna wycieczka): 60 euro od osoby, w cenie odwiedzane obiekty i obiad w restauracji
- Wyjazd kolejką do ogrodów botanicznych - 30 euro od osoby (w tym pierwszy z ogrodów), dodatkowe 12 euro od osoby za Jardim Tropical
I jak tam Wasze oczy? Najedzone? :)