Czy moda jest zła?
- 11/06/2016 13:34
- Kategoria: Osobiste
- Tagi: moda, inspiracja, styl, instagram, fotka, selfie, polishgirl,
- 35 komentarzy
W dobie wszechobecnych portali społecznościowych, na których wykreowanie siebie nie zajmuje więcej niż opublikowanie zdjęcia okraszonego stosownym hasztagiem, pojawia się zupełnie nowe pojęcie mody i oryginalności. Czy inspirację panującymi trendami można oddzielić od padania ofiarą presji otoczenia i czy każdy, kto adaptuje do swojego stylu aktualny fason, ślepo podąża za modą?
Początki sociali w Polsce
Polski portal Fotka.pl (teraz Fotka.com) założono w 2001 roku. Szczególną popularność zdobył w województwie zachodniopomorskim, ale oczywiście każdy z nas ma znajomego, który posiadał tam konto i dość aktywnie je prowadził. Dowodem silnego wpływu tego serwisu na kulturę jest trwająca wciąż popularność jadowitego "10/10, liczę na rewanż", najlepiej z żenującą emotikoną utworzoną ze znaku równości i gwiazdki by sarkastycznie skomplementować zdjęcie znajomego. Fotka kojarzy się (i od początku kojarzyła) z kiczem, pustostanem intelektualnym i - przechodzimy do meritum - sweet focią w lustrze, dodatkowe punkty za włączoną w aparacie lampę. Gdy tylko pojawił się pomysł na ten wpis, miałam przed oczami taką właśnie focię dziewczyny, która każdego roku przedawkowuje solarium już podczas ferii zimowych, ma na sobie koszulkę w panterkę i na głowie czarne, wyprostowane doczepy zwisające po bokach ociekającego zbyt mocnym makijażem lica. Do dziś można znaleźć takie perełki na portalach typu wiocha.pl, co dość dobitnie określa stosunek społeczeństwa do tego barwnego momentu w polskim Internecie.
autor: Asu; www.komiksiarz.pl
Jest rok 2010, powstaje Instagram i dość nieśmiało propagują go charakterystyczne ujęcia potraw z podpisem #foodporn, ale szybko zostaje przejęty przez ludzką potrzebę akceptacji. Jest 2013 i selfie #polishgirl to, po sweet foci, kolejna plaga i w zasadzie można się kłócić, czy ewolucja telefonów do przedniego aparatu nie jest jednym z najpoważniejszych przełomów w historii portali społecznościowych? Zostawiam chwilę na tę refleksję. Mimo że pokazywanie siebie w Internecie na portalach stworzonych do zostawiania kciuków, serduszek, komentarzy i innych wyrazów zachwytu jest zwyczajną ucztą dla ego i w tej kwestii nic się nie zmieniło, potrafiliśmy przejść od wykluczania społecznego użytkowników Fotki do codziennego obserwowania życia i szczerego upodobania do zdjęć konkretnych osób na Instagramie. Czy stało się to przez znaczne polepszenie jakości zdjęć, makijażu i formy przekazu, czy tylko ze względu na przekonanie, że to, co przychodzi z zachodu jest z zasady lepsze od produktu z własnego podwórka - Instagram jest już nie tylko miejscem do wstawienia zdjęcia z wakacji. Jest prężnie działającym biznesem, miejscem konkurencji i to na nim rodzą się obecne trendy - fajnie, bo nie trzeba czekać na kolejny pokaz domu znanego projektanta, ba - w ogóle projektanci nie są tu wiodącą siłą. Wreszcie moda należy do każdego, a kreowanie jej powstaje na bazie inspiracji, obok której obserwuje się przykre zjawisko wytykania innym, że postanowili przyłączyć się do ruchu.
Są według mnie dwie główne drogi, którymi poruszają się ludzie na Instagramie. Droga pierwsza - interesuje mnie dany temat, dana branża, marka, miejscowość czy kultura i kolekcjonuję profile, zdjęcia oraz pomocne przy odnajdywaniu tych elementów grupy hasztagów. Tak dzieje się np. ze zdrowym odżywianiem, fanami tatuaży, miłośnikami gór i wszystkim, czego nie określają utarte standardy a własne upodobania. Trudno jest wmówić komuś, że jego kuskus ugotowany jest wzorowo, styl cieniowania jedyny słuszny a góra to po prostu wszystko bym oddała żeby taką mieć. Tu podziwia się obiekt dokładnie taki, jakim jest. Druga strona medalu to właśnie moda, makijaż, kształt ciała a nawet pozy przybierane na zdjęciach. Tu pojawiają się trendy powielane przez celebrytów, tu liczy się kompozycja, kadr, kolor jak u "Instagram models" czyli kont z zawrotną liczbą obserwujących przyciągniętą samym stylem udostępnianych zdjęć. Ta właśnie część Instagrama rodzi kontrowersje, wytykanie palcami i daje pole do pochopnej oceny obcej osoby.
Inspiracja a podążanie za modą
Moda, jeśli traktowana należycie, jest niekończącym się źródłem satysfakcji z zabawy nią. Czerpanie inspiracji z aktualnych kierunków w modzie nie może wyjść na złe, nie jest oznaką braku kreatywności (wręcz przeciwnie!), nie może być więc podstawą do umniejszania czyjejś egzystencji. Dobrze wiem, że są osoby, które od kilku lat nie zmieniły niczego w swoim wyglądzie, szafie; zatrzymały się na jednym stylu i to także jest ich świętym prawem, dlatego nie chcę, by ten tekst w jakikolwiek sposób te osoby skrzywdził. Skupiam się na ludziach piętnowanych za pragnienie pozostawania na bieżąco z trendami i robiących to umiejętnie. Oczywiście obserwować można ludzi desperacko chwytających kolejne nowinki, którzy w tak niezgrabny sposób próbują dopasować się do (warto dodać: przy zasięgu Instagrama codziennie napływających) nowości, że padają ofiarami i lądują na prześmiewczych stronach (u Putzi pojawiały się wzorowe tego przykłady, ale fanpage zniknął) jako grupka kilku dziewczyn w dokładnie tych samych butach, niemal identycznych spodniach, koszulkach, bluzach, włosach, z jednakową pozą na kolanie i łokciem zasłaniającym twarz. To zjawisko powielania bardzo specyficznych trendów, które akceptowalne są w wąskich środowiskach (dab - łokieć przy twarzy na wzór skrywanego kichnięcia - ruch taneczny zarezerwowany dla czarnoskórych raperów) uważam za negatywny wpływ Instagrama. To jest na pokaz, nic nie wnosi, nie pomaga w wyrażeniu siebie a nawet przesłania wartość osoby. To nie jest inspiracja, to bezczelne zżynanie i nie ma związku z kreatywnością ani modą, a coraz częściej jest tak określane.
Moda jest po to, żeby czerpiąc z niej tworzyć własny styl.
Na tym polega relacja pokazy mody - sieciówki, ubrania vintage, DIY jak chociażby podarte spodnie z dziurami. Te ostatnie są o tyle ciekawe, że zupełnie inaczej odbierane są przez różne pokolenia. Nie zdarzyło mi się jeszcze przyjść w nich do domu jednej z moich babć i nie usłyszeć "Ola, takie dziury? Pomyślą, że jesteś biedna". Tu oddziałuje silnie zakorzeniony w czasach ich młodości stereotyp, że biedniejsi ludzie noszą zużyte (nie mylić z używanymi) ubrania, bo nowe i schludne były trudno dostępne i zarezerwowane dla wyższych klas.
Piszę ten tekst, bo mam nadzieję z jednej strony zatrzymać falę krytyki skierowaną do ludzi zafascynowanych trendami, a z drugiej uświadomić, że bezmyślne kopiowanie czegoś, co nam się podoba, bez włożenia w to naszej cząstki jest po pierwsze plagiatem a po drugie w 99% przypadków obróci się przeciwko nam.